Co my tu mamy

wtorek, 25 czerwca 2013

To nie jest post dla ludzi o słabych żołądkach ;-)

W Tajlandii jedliśmy koniki polne, larwy, pszczoły z mrówkami zawiniętymi w liście. Były też skorpiony i inne robale..ale tak na prawdę to atrakcja turystyczna, tajskie jedzenie jest pyszne i na co dzień nie je się tam takich rzeczy.


Wietnam to co innego. Tutaj chodząc po miejscowych targach masz wrażanie, że wszytko co chodzi, pływa, lata lub pełza może wylądować na talerzu.

Gołębie - nasze gołębie karmione przez starsze panie i panów w Wietnamie są gatunkiem "na wymarciu". W Hanoi są bowiem w menu obok kurczaka. Jak smakuje gołąb? Podobnie do kurczaka z nutą wątróbki w smaku no i  jest dużo mniej mięsa ;-) Wietnamka, która koło nas siedziała, była bardzo zdegustowana, że nie zjadłem go do końca tzn nie obgryzłem wszystkich chrząstek oraz nie zjadłem główki i łapek... :-/


Psy - Wykreśliliśmy je z naszego menu już na samym początku. Mimo że lubię próbować nowych rzeczy mięso z psa mnie nie interesowało. Jednak wszechświat zadecydował inaczej. Wracając z Dien Bien Phu zatrzymaliśmy się w "barze pod bambusami", gdzie polubiliśmy się bardzo z właścicielami. Gospodarz zaprosił mnie wieczorem na wódkę ryżową z jego braćmi w pobliskim warsztacie. Wódki nie piłem, ale było za to dużo dobrego jedzenia, którym się zajadałem. Co jakiś czas masując się po brzuchu dawałem do zrozumienia, że bardzo mi smakuje (bariera językowa, dogadywaliśmy się tylko na migi). Po jakimś czasie dołączyła Maja przyprowadzona przez kilkuletnią córkę naszego gospodarza. Zajadaliśmy się więc wspólnie, do czasu gdy z dna miski nie wyłoniła się szczęka psa. Nasze miny od razu dały do zrozumiana gospodarzom, że nie wiedzieliśmy co jedliśmy. Oni się śmiali do rozpuku, my trochę mniej..:-/ Tak czy inaczej, niechcący zjedliśmy psa.
 Przez resztę podróży musieliśmy się już pilnować ponieważ mięso z psa jest dużo tańsze niż np wieprzowina Cena za 1kg wieprzowiny  to 80 000 dongów a 1 kg psa to 20 000 dongów. Jeśli podróżujecie po Wietnamie i widzicie podejrzanie tanie jedzenie upewnijcie się co kupujecie.


Szczury- Thai przynosi nam na talerzu potrawę i mówi "spróbujcie". Pytamy: "co to jest?".
Thai: "spróbujecie". No więc próbujemy, dużo panierki, mało mięsa, więc ciężko poczuć dokładny smak, ale ogólnie dobre. "Więc co to jest?" "Szczur, ale nie martwcie się, to czysty szczur, nie taki jak w mieście, nasze szczury jedzą tylko kokosy i są czyste" ;-)


Węże - Nie ukrywam, że na węża miałem ochotę od dawna. Już w Hanoi szukałem sposobności do zjedzenia go na obiad. Ceny jednak odbierały mi apetyt, odpuściłem więc wtedy, bo wiedziałem, że wcześniej czy później uda mi się kupić posiłek za rozsądne pieniądze. Jeśli ktoś chciałby spróbować węża będąc w Wietnamie najlepszym do tego miejscem jest delta Mekongu. Tutaj jest to bardzo tanie, ponieważ w całej delcie węże występują obficie a mieszkańcy spożywają je jako normalny posiłek na co dzień. Węże łapane są na polach ryżowych. Można je także kupić na targach i miejscowych marketach.


Na węże najlepiej polować nocą, miejscowi łapią je rekami. Ale łatwo też dorwać gada za dnia jak wygrzewa się na jakieś skale.  Jednak jeśli nie znasz gatunków węży lepiej tego nie próbować samemu, można trafić na naprawdę jadowitego gada. Bez kija nie podchodź ;-) 


Thai opowiadał, że za młodu, gdy jego tata walczył w Vietcongu w delcie Mekongu było wiele jadowitych węży, były także krokodyle itd. On sam podczas wojny działał jako zwiadowca. Opowiadał, że jego zadaniem było obserwowanie z drzewa rzeki, jeżeli płynęli amerykanie dawał sygnał i już wszyscy we wsi wiedzieli. Raz o mało nie przypłacił tego życiem, gdyż łódź patrolowa zauważyła go i otworzyła do niego ogień; uratował się skokiem do wody. Wizyta u Thaia była bardzo interesująca, znał on język angielski i lubił opowiadać a my z zaciekawieniem słuchaliśmy.
On sam po wojnie wietnamskiej, w której zginął jego ojciec (wybuch bomby) poszedł do  wojska i walczył przez 6 lat w Kambodży z Czerwonymi Khmerami. Do domu wrócił chory na malarię myśląc, że z tego nie wyjdzie, ale udało mu się, wyzdrowiał. Jak sam mówi, wiele zawdzięcza opiece i wsparciu żony.
Wracając do tematu, dziś w delcie Mekongu nie ma już tak wiele jadowitych gatunków węży jak kiedyś, gdyż mieszkańcy wiosek wybili je aby chronić swoje domostwa i dzieci, ale jest dużo węży niejadowitych, które trafiają na stół.

Jak już jesteśmy przy wężach to słów kilka o farmie węży w Bangkoku. Na początku naszej podróży wiedzieliśmy już, że będziemy spędzać sporo czasu buszując po dżungli, więc pojechaliśmy na farmę, aby pozyskać trochę niezbędnej wiedzy. Farma ta jest drugą najstarszą farmą na świecie, ponieważ w dawnych czasach było wiele pogryzień farma powstała, aby prowadzić badania a później pozyskiwać surowice i leczyć ludzi.
Na farmie dowiedzieliśmy się sporo o samych wężach, ich zwyczajach, widzieliśmy jak pozyskiwany jest jad na surowice, dowiedzieliśmy się przed jakim wężom schodzić z drogi a przy jakich należy znieruchomieć. Widzieliśmy pokaz łapania węży, ale co najważniejsze dowiedzieliśmy się sporo na temat pierwszej pomocy na wypadek ukąszenia. Lekarze z farmy obalili też parę mitów na ten temat. Polecamy wizytę wszystkim, którzy chcą podróżować po Azji. Farma znajduje się w Bangkoku przy szpitalu.

Więcej zdjęć z farmy węży

Żaby - po tym jak Thai pokazał mi jak skórować węża i ugotował nam z niego zupę ("krupnik"), razem z jego synem poszedłem polować na kolejną pozycję w menu. Tak jak węże najlepiej łapać żaby nocą. Najpierw nasłuchujesz, gdy usłyszysz zielonego stwora zasuwasz tam jak najciszej, żeby go nie spłoszyć (najlepiej bez butów-uwaga na węże), oświecasz płaza latarką i szybkim machnięciem bambusową włócznią pozyskujesz kolację. Prostsze, szybsze i  tańsze niż wyjście do supermarketu ;-)


Żółwie i małpy- teoretycznie ich handel jest zakazany o czym dowiadywaliśmy się będąc w parku narodowym Cuc Phuong. Byliśmy w miejscu gdzie trafiają skonfiskowane małpy oraz żółwie z czarnego rynku. Ich mięso jest bardzo drogie,  a kupującymi najczęściej są Chińczycy. Z żółwi gotuje się zupę, a małpy stanowią duży przysmak, zwłaszcza móżdżki.



Więcej zdjęć






2 komentarze:

Oskar pisze...

Hej, żyjecie tam?

Unknown pisze...

tak żyjemy