Co my tu mamy

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Nha Trang, regeneracja.


Droga do Nha Trang była przyjemna i koło południa byliśmy już na miejscu,. Chyba każdy lubi to uczucie, gdy wjeżdża w uliczkę w stronę morza i nagle na jej końcu wyłania się błękit wody.


Postanowiliśmy zrobić sobie dzień odpoczynku i znaleźliśmy fajny hotel, blisko plaży, z niedużym, za to całym dla nas basenem, na dachu z pięknym widokiem na wybrzeże i morze. Nie było tanio, ale za rozsądne pieniądze mieliśmy do tego wszystkiego pyszne śniadanie w formie bufetu. No i ten basen... ! :-D Aż zostaliśmy na drugi dzień.

Jeśli chodzi o samo miasto, to turystyczne getto, takie jak miliony innych na świecie. Mało lokalnego kolorytu, ale ma całkiem ładną plażę i deptak. Nha Trang jest zdominowane przez Rosjan, o czym świadczy nie tylko ich ilość w mieście, ale również bilbordy/menu/ulotki i inne rzeczy w języku rosyjskim. Jeśli zaś chodzi o nocleg, to do wyboru do koloru, w każdej cenie i standardzie. Pomocni mogą się okazać ludzie na motorach krążący po mieście, którzy mają stosy ulotek i wskażą taki hotel jakiego oczekujesz. Na koniec jednak będą chcieli jakieś pieniądze (nie dostają prowizji z hotelu).



Skąd się wzięły kurorty takie jak Nha Trang czy górska Sapa? Kiedyś były to miejsca odpoczynku, regeneracji żołnierzy z zachodu (Francuzów w Sapie i Amerykanów w Nha Trang), tworzono w nich sanatoria i miejsca rozrywki. Samo Nha Trang było drugim najbardziej popularnym po Bangkoku miejscem, gdzie wypuszczano żołnierzy na przepustki. I charakter miejsca pozostał.

Więcej zdjęć



Brak komentarzy: