Co my tu mamy

sobota, 31 sierpnia 2013

Generalnie rzecz biorąc o... Wietnamie

Przed przyjazdem do Wietnamu nasłuchaliśmy się bardzo niekorzystnych opinii na jego temat. Przede wszystkim negatywnie wypowiadano się o jego mieszkańcach. Że oszukują na potęgę, że są niemili, a nawet, że to najgorszy naród na świecie. Nie zrażaliśmy się, choć pozostawaliśmy czujni. Podczas gdy trzykrotnie korzystaliśmy z płatnych usług turystycznych, wielokrotnie spaliśmy u miejscowych, jedliśmy w ich jadłodajniach i "garkuchniach", masę razy pytaliśmy się o drogę, naprawialiśmy motor w warsztatach czy korzystaliśmy z couch surfingu, nic złego czy nieuczciwego ze strony Wietnamczyków nas nie spotkało (no może z wyjątkiem źle wydanej reszty raz czy dwa, ale bez problemu oddali brakującą kwotę). Wręcz przeciwnie! Ogrom życzliwości, pomocy i oczywiście ciekawości.

Jaki jest Wietnam? Będąc turystom pakietowym lub szybko-przemieszczającym się open busem zatrzymując się tylko w kilku najpopularniejszych miastach (oczywiście bilet open bus można wykorzystać też do dłuższych postojów i dalszej eksploracji) można odnieść wrażanie, że jest to kraj dość bogaty, bardzo zaludniony i zurbanizowany. Ludzie natomiast mogą się okazać męczący oferując nam swoje usługi i produkty.

Jednak schodząc z utartych ścieżek, poznając lub choćby obserwując ludzi nie będących tuktukarzami (Ci najbardziej wg mnie męczą) maluje się inny obraz kraju i jego mieszkańców. Sympatyczniejszy, biedniejszy (że to zawsze musi iść w parze - smutne), bardziej zielony i dziki. Dużo gór, pustych dróg przy których wyrastają hamakowe postoje z sokiem z trzciny cukrowej lub innym zimnym napojem ze styropianowego pudełka zasypanego lodem. To baardzo długa linia brzegowa z plażami - niekiedy trafi się na pusty kurort w stylu socjalistycznym, a innym razem na plażowe bulwary w stylu zachodnim a jeszcze innym razem na nie zagospodarowane do tej pory piękne wybrzeże. Nie można też zapominać o wszechobecnych w krajobrazie malowniczych polach ryżowych (ich wygląd różni się oczywiście od pory roku i obszaru). Wietnam to także liczne i różnorodne mniejszości etniczne – m.in. kolorowi Hmongowie, wyjątkowo gościnni Thaiowie, metrylinearna mniejszość Ede, islamscy potomkowie Czamów i wiele innych. To także historia wojen i partyzantki wyraźnie widoczna w muzeach i miejscach pamięci, ale też w opowieściach mieszkańców. To socjalistyczne monumenty i twarz Ho Chi Minha, którego wizerunek występuje masowo zarówno w sferze publicznej jak i prywatnej. To też nie jednoznaczna ocena historii (rzutująca na ocenę teraźniejszości), bowiem inaczej postrzega się poczynania Wietkongu na północy i południu (niegdyś proamerykańskim, niekomunistycznym). To wreszcie pyszna kuchnia poczynając od Hue do owocowego, pełnego szokujących niespodzianek menu Delty Mekongu (plus przysmaki w Hanoi). 

A co nas w Wietnamie czasem irytowało? Przesadna z naszego punktu widzenia ciekawość ludzi wobec nas i naszych poczynań np. zaglądanie bezczelnie do portfela lub, gdy tylko gdzieś przystanęliśmy w wiosce robiło się zbiegowisko i najgorsze - jak coś chcieliśmy załatwić to pojawiało się milion doradców, którzy nie mieli nic wspólnego z załatwianą przez nas sprawą (ani nie byli pracownikami, ani tłumaczami), ale stawiali się w roli, niepotrzebnych według nas, pośredników. No ale cóż, czasem było trzeba zacisnąć zęby i z uśmiechem zrobić co mamy zrobić, podziękować i odjechać. 

Ale żeby nie kończyć w taki nieprzyjemny sposób to dodam, że w Wietnamie spędziliśmy cudowne, pełne przygód 2 miesiące. Kraj oferuje różnorodne atrakcje od przyrodniczych poprzez kulturowo-entograficzne, historyczne, kończąc po prostu na relaksie, zakupach i jedzeniu.

Decyzji o kupnie motoru (prosta transakcja) ani razu nie żałowaliśmy, za to prawie codziennie ją wychwalaliśmy. Dało nam to niecodzienną możliwość zobaczenia i doświadczenia większej ilości rzeczy, zejścia z utartych ścieżek, mieszkania i gotowania z Wietnamczykami i ludźmi z mniejszości etnicznych pod ich dachem. Każdy dzień był przygodą, bo nie wiedzieliśmy co nas czeka: jaka będzie droga, dokąd zdążymy dojechać, gdzie będziemy spać i co jeść (swoją drogą prawie cała podróż taka była, nawet gdy wydawało nam się, że mamy coś zaplanowane, rzeczywistość to weryfikowała:-)). Ani razu z żadną z tych rzeczy nie mieliśmy jednak większych problemów. Niesamowitym uczuciem było potem wchodzić do muzeów i oglądać zdjęcia, eksponaty, które widziało się na żywo, ba!, których samemu się nawet używało. W górach (nie tylko na północy) życie ludzi niewiele się zmienił o dziesiątek lat. Warto poświęcić czas choćby na odwiedzenie muzeów etnograficznych (polecamy te w Hanoi: muzeum kobiet i muzeum etnograficzne), aby choć trochę przybliżyć sobie ich styl życia.

A dla fanów militariów i pasjonatów historii wojennej Wietnam, to tak jak pisał wcześniej Bartek przeniesienie się do scenariuszy filmowych na temat wojny wietnamskiej (tu zwanej amerykańską).

Aha, rzeczą która nas również urzekała w Wietnamie to niezależnie od dnia tygodnia, wychodząc wieczorem na ulicę odnosiło się wrażenie, że jest weekend – stoliczki, piwko, przekąski, neony i balony – od taki wakacyjny, letni, przyjemny kicz.

Na atmosferę i wspomnienia ogromny wpływ mają także poznani ludzie. Bardzo dziękujemy naszym wietnamskim hostom z couch surfingu - Phuong z Sajgonu za ogromną ilość gościny, ciepła i gotowości do pomocy w każdej chwili oraz za możliwość poznania jej znajomych i znajomych znajomych;-) oraz Den z Hue za ugoszczenie nas,naprawę bagażnika i poznanie z super pozytywnymi ludźmi. Thank you very much, we think warm about you and your great friends - good luck to all of you and feel always welcome at our house in Poland.

Krótko mówiąc, Wietnam jest fajny!


Brak komentarzy: