Ale o tym kiedy indziej.
Gdy zamieszkaliśmy u Sanni nie wiedziałem, że jej tata jest żołnierzem w pobliskiej Jednostce Wojskowej. Podczas pobytu w ich domu zainteresowały mnie zdjęcia kompani i certyfikat za medal wiszące na ścianie.
Wieczorem przy kolacji tata Sanni przyniósł książkę pamiątkową wydaną z okazji ukończenia kursu Rangera i od tamtego wieczoru przez następne dni mieliśmy wspólne tematy ;-)
Okazało się, że tata jest po kursie Ranger w wersja tajskiej. Muszę tutaj wspomnieć, że armia tajska ma wiele podobnych rozwiązań, co US ARMY. Łączy ich historia. Walczyli po stronie amerykańskiej w wojnie wietnamskiej, do dziś ich podstawowa broń indywidualna to karabiny z rodziny M16/M60, mundury wzorowane są na ERDL, BDU, najnowszy na MARPATcie, a amerykańscy żołnierze są częstymi gośćmi na tajskich ćwiczeniach/kursach.
Kurs Ranger jest właściwie odpowiednikiem amerykańskiego kursu. Ma on przygotować dowódców/liderów.
Trwa 72 dni i posiada cały przekrój szkoleń poczynając od strzelania, walki wręcz (wojskowe Muay Thai), zajęcia wysokościowe, survival. Jak to podkreślał tata Sani trzeba być silnym fizycznie i psychicznie, aby ukończyć szkolenie. Tak jak podczas amerykańskiego kursu, żołnierze są poddawani dużemu wysiłkowi fizycznemu (marsze, pompki, podciągnięcia, biegi), psychicznemu (ciągła presja, minimalny czas na wykonywanie zadań, brak snu).
Ciekawostką jest sposób na jedzenie jajek na stołówce...żołnierze mają je zjadać w taki sposób w jaki jedzą węże, czyli bez użycia rąk oraz w całości.. :-)
Naszywka tajskiego Rangera, to odznaka z wyhaftowaną twarzą pantery trzymającą nóż w kłach, otoczonej liśćmi symbolizującymi..? Dowiem się następnym razem ;-)
Ostatniego dnia tata zawiózł nas do swojej pracy, czyli do jednostki wojskowej - ku mojej uciesze! Miałem okazję zobaczyć nie tylko park maszyn, lecz również muzeum poświęcone weteranom wojny wietnamskiej, coś jak izba pamięci w Polskich JW.
Na terenie Jednostki znajduje się także sklep, w którym za bardzo, bardzo dobre pieniądze żołnierze mogą dokupić wyposażenie. Ja kupiłem spodenki armijne do ćwiczeń i dwie rożne koszulki Tajlandzkiej Szkoły RANGER :-) Z właścicielem sklepu rozmawiało się bardzo przyjemnie. Na pożegnanie otrzymałem zestawy tajlandzkiego MRE :-)
Wiecej zdjęć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz