Tak orientacyjnie planowaliśmy trasę. Miało być lądem.
A faktyczna trasa prowadziła przez: Chiny, Tajlandię, Laos, ponownie Chiny, Wietnam, Kambodżę.
Można to ująć w następujące etapy:
1. Z powodów pogodowych zaczęliśmy od Szanghaju, w którym miała być przyzwoita pogoda (nie była;-) ) i dokąd bilet był stosunkowo najtańszy. Stamtąd kierowaliśmy się w dół, urbanistycznym wybrzeżem Chin aż przemarznięci dotarliśmy do Hong Kongu.
2. W HK zasmakowaliśmy pierwszych promieni słońca i czasu spędzonego nad wodą i w zielonym otoczeniu (tak, tak nie brzmi jak sceneria znana z fotografii Hong Kongu, ale to tak naprawdę to duże tereny rozlokowane na kilku mniejszych i większych wyspach, samo centrum potocznie znane jako HK faktycznie jest betonową dżunglą, natomiast jego pozostała część miast-dzielnic może przynieść wytchnienie). Stąd podjęta decyzja o szybkim skoku prosto do Tajlandii i odłożeniu południowej części Chin na później (mieliśmy wizy dwukrotnego wjazdu). To był nasz jedyny lot wewnątrz Azji.
3. Zdecydowaliśmy się podróżować powoli, zostawać w danymj kraje tak długo jak tylko pozwalają nam wizy. W Krainie Uśmiechów skupiliśmy się na Tajlandii centralnej, następnie przebyliśmy Laos od samego koniuszka południowego po kraniec północny. Potem przyszedł czas raz jeszcze na Chiny i południową prowincję Yunnan graniczącą z Laosem i Wietnamem.
4. W Wietnamie kupiliśmy własny motor i przez 2 miesiące (dzięki przedłużeniu wiz) poznawaliśmy ten kraj od podszewki.
5. Na koniec odwiedziliśmy Kambodżę i zatoczyliśmy koło wjeżdżając raz jeszcze do Bangkoku w Tajlandii skąd mieliśmy lot powrotny do Polski.
Cała droga nie była planowana z wyprzedzeniem, obyło się też bez żadnych rezerwacji.
Kierunek obieraliśmy z kilkudniowym wyprzedzeniem na podstawie informacji z broszurek, przewodników dostępnych w hostelach, od innych podróżnych lub na podstawie mapy. Nic bardzo sztywnego, po prostu sama nam się w głowach trasa układała.
Korzystaliśmy z przeróżnych środków lokomocji - autobus, pociąg, autostop, łódź, rower, skuter, motor, riksza - wszystkie mały swój urok. Jednak zdecydowanie wygrywa własny motor:-)
To są pewne ramy naszej podróży. Zapraszamy do czytania postów, aby dowiedzieć się jak to dokładnie wyglądało, co nas spotkało i kogo my spotkaliśmy na swojej drodze:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz