Co my tu mamy

czwartek, 2 maja 2013

Son Tay - na chwilę schodzimy z motoru

Son Tay było przypadkowym przystankiem na naszej drodze, jednak okazało się na tyle urokliwym, że postawiliśmy poddać się tutaj rozleniwieniu i dać odpocząć zarówno sobie jak i motorowi. Nie mogąc znaleźć taniego guesthousu, wylądowaliśmy w eleganckim hotelu. Był on jednak tylko odrobinę droższy niż te, w których spaliśmy do tej pory! Centrum miasta z niską zabudową i niedużymi ulicami skupione jest wokół cytadeli, która obecnie pełni rolę magicznego parku ze starymi bramami wejściowymi, w które obecnie wrastają się potężne drzewa, świątynią, nieczynnym i starym wesołym miasteczkiem. Wokół płynie fosa oblegana przez wędkarzy.Wszędzie sklepiki, knajpki, restauracyjki, targi. Tutaj jedliśmy najlepszą zupę Pho podczas tej podróży, która stała się naszym gwarantem dobrze rozpoczętego dnia:-) Wieczorem atmosfera była weekendowa, balony, neony, masa ludzi na ulicach, małe wesołe miasteczka pełne dzieciaków, chodniki zapełnione krzesełeczkami, na których można przysiąść by napić się czegoś orzeźwiającego lub przekąsić.
A to była tylko środa!


Galeria zdjęć


Brak komentarzy: