Szanghaj - dojechaliśmy jak już było ciemno. I zaczęliśmy iść przed siebie z nadzieją, że centrum będzie pełne hosteli. Nie było;-) Na szczęścia mamy ze sobą przewodnik, który podawał (tylko) jeden adres, w świetnej lokalizacji jak się okazało. Tam miejsc brak (jak wszędzie ze względu na nowy rok-powiedział nam pan z recepcji). Ale obsługa pomocna: mogliśmy skorzystać z komputera, telefonu. Już mieliśmy jechać do couchsurfera, który co prawda zaoferował nam oprowadzenie po mieście a nie nocleg - ale mu się, że tak powiem narzuciliśmy. Koniec końców przyszedł szef hostelo-hotelu i powiedział, że ma taki oto niezaspecjalny pokój pracowniczy z kilkoma łóżkami i po niższej cenie możemy się tam przespać. Cały pokój był tylko dla nas, ciepły, obok łazienki z pralką z której maksymalnie skorzystaliśmy. Miejsce nam przypadło do gustu, świetna okazja. Udało nam się ich namówić, żeby i drugą noc tam przespać zamiast przenosić się do droższego pokoju hostelowego z osobnymi sypialniami dla kobiet i mężczyzn.
Co do samego miasta - bardzo europejska architektura, jedynie na starym mieście poczuliśmy, że jesteśmy w Chinach - pierwszy kontakt z małymi uliczkami, ściekami, tłumem, masą zapachów przeróżnych - ładnych i nieładnych. Ale szokujące było to, że nam europejczykom stare miasto kojarzy się z najbardziej reprezentatywną stroną miasta - że ładnie, że czysto, że sami turyści, że życie lokalnych mieszkańców tam się nie koncentruje. A tu jest na odwrót, stare miasto to dzielnice gdzie pełną parą toczy się życie mieszkańców, gdzie jest dawna zabudowa tylko w małej części odnowiona, gdzie jest masa ulicznego jedzenia, ruch, gwar itd. Tak było w Szanghaju i tak jest w Suzhou, gdzie teraz jesteśmy. Zobaczymy czy dalsza droga potwierdzi to spostrzeżenie. Szanghaj to zdecydowanie drapacze chmur. Ciekawy widok - ale to nas nie bawi;-)
Wczoraj bez większych problemów dostaliśmy się pociągiem (280km/h!) do Suzhou - "Wenecji Wchodu". Jedyną trudnością okazało się znalezienie kas biletowych - które były w zupełnie innym budynku! W końcu udało się policjantowi znaleźć dziewczynę w miarę anglojęzyczną, która nam wskazała kierunek. Przy samym dworcu było dużo maszyn do samodzielnego kupna biletów - wygodne to i całkowicie rozładowujące kolejki, ale my - nieposiadający chińskiego dowodu osobistego nie mogliśmy z nich skorzystać. Oznacza to, że "system" wie kto i dokąd się wybiera! Dla nas nie do pomyślenia, że podróżując w obrębie własnego kraju, nawet na niedługich strasach, trzeba się wylegitymować.
W dotarciu do zarezerwowanego hostelu pomogli nam: panowie policjanci, dwaj różni panowie dozorcy, panie z dwóch różnych hoteli, kierowca autobusu. A chętnych było nawet więcej! I tak wspólnymi siłami, wydzwaniając do hostelu z różnych miejsc, w końcu dotarliśmy;-) Mamy tu ciepłe łóżko, ale poza łóżkiem jest już zimno, bardzo. Mamy też w pokoju bezprzewodowy internet - więc mogę napisać. Oprócz ludzi w hostelu są też zwierzątka - koty przymilasy i psy - uroczo;-)
Miasto Suzhou - z kanałami, niską zabudową, ogrodami i pagodami jest bajeczne. Efekt nieco psuł śnieg, który bezczelnie zaczął na nas padać. Ale i tak chodziliśmy cały dzień i podziwialiśmy. Tutaj już raczej nie ma angielskich podpowiedzi - ale nie mamy problemów z orientacją. I tu już są Chiny pełną gębą.
Zaczynami wprowadzać do menu coraz więcej egzotyki. Same nowości smakowe. Czujemy się dobrze ;-)
Ceny też nas zadowalają.
Tylko istnieje lęk we mnie, że nas przejadą - samochody, skutery, rowery, motorowery - jeżdżą z każdej strony i a nic mają czerwone. A co gorsza jednoślady jeżdżą na prąd - w ogóle ich nie słychać.
Prawie nikt nie mówi po angielsku, to rzadkość, na prawdę, nawet na dworcu w Szanghaju. Więc zaczęliśmy tworzyć swój podręczny słowniczek polsko-chiński. Jeszcze wymowa pozostawia dużo do życzenia, bo chyba nie do końca nasz chiński jest rozumiany:-)
Jesteśmy szczęśliwi i chyba do końca jeszcze nie wierzymy, że to się dzieje na prawdę, że zostajemy tu na tak długo i tyle mamy do zobaczenia:-)
1 komentarz:
No w końcu:D Już się martwiliśmy z Filutem, że Was jakieś chińsko- mongolskie ninja porwało:D Z niecierpliwością czekamy na kolejne wpisy i chyba też musimy się przestawić, że w końcu jesteście TAM:D A nie w Ikei albo na tle szanghajskiej fototapety!!!
Pozdrawiamy i czekamy na suweniry:)
Prześlij komentarz