Co my tu mamy

piątek, 5 października 2012

Bardzo dłuugi miesiąc...

Niby miesiąc ma nie więcej niż 31 dni. Cóż nasz "miesiąc do wyjazdu" ma już przeszło 45 dni a my dalej w domu. 11 sierpnia stwierdzaliśmy z entuzjazmem "za miesiąc wyjeżdżamy!". Obecnie mówimy "już chcemy jechać! aaa!" ze zniecierpliwieniem i tęsknotą w głosie.

Co się stało? A no samo życie. Przed dłuższą nieobecnością pewne sprawy trzeba załatwić, dokończyć, żeby móc wyjechać i w pełni oddać się "tu i teraz". To sprawiło, że nie wyjechaliśmy w połowie września na wschód. Analizując prognozy pogody na październik dla tych rejonów stwierdziliśmy, że nie będziemy odmrażać nosów (i kupować ciepłych rzeczy, zważywszy, że miał być to etap mocno biwakowy). Żal po utraconych kilometrach drogi lądowej zrekompensujemy sobie przy okazji innego wyjazdu (Ukraina-Rosja-Mongolia), która jest tylko kwestią czasu, mamy nadzieję.

Grunt to elastyczne podejście - plan na dziś: lecimy do Pekinu pod koniec października, a następnie stary plan - niespiesznie w kierunku ogólnie rzecz ujmując południowym

Nie lada wyzwaniem jest zamknięcie spraw tu na miejscu.  Człowiek sobie na co dzień nie uświadamia iloma umowami, których pod groźbą kary zerwać mu nie wolno, jest związany. A tu jeszcze trzeba pomyśleć o rozliczeniu podatkowym, bo możemy nie zdążyć wrócić. Nie mówiąc już, że trzeba zabezpieczyć spłatę kredytu. Przydałoby się też prawo jazdy międzynarodowe (ah te niekończące się kolejki w urzędzie). I ubezpieczenie, domu, siebie. Dokończyć szczepienia. Założyć odpowiednie konta w banku.  Spakować swój cały dobytek w pudełka, uprzednio pomniejszając go o rzeczy zbędne, na tyle, by dawało się go przechować na niedużej powierzchni.
Przy tym ostatnim jest nieocenione allegro!

Więc tak to wygląda - cykamy zdjęcia przedmiotów i wystawiamy na sprzedaż. Pracujemy zarobkowo, co niektórzy jęcząc przy tym bardzo - bo każda złotówka pozwoli nam na więcej/dłużej w Azji. I powoli, sukcesywnie załatwiamy to, co załatwić należy. Jest tego dużo, ale nie przyprawia o zawrót głowy. Na podbój kolejek, urzędowych i nie tylko, ruszę jak tylko otrzymam przewodnik po Chinach - zagłębiona w takiej lekturze zniosę to bez bólu. Dzisiaj skompletowałam dokumentacje do wiz na przykład.

A jak już jestem przy dniu dzisiejszym - to post wyszedł taki długi, prawdopodobnie dlatego, że nie ma Bartka więc musiałam wygadać się tutaj...

Brak komentarzy: